Fot. Karina Karsznia |
1. Socjalizacja
Tutaj celem było głównie przyzwyczajenie psa do autobusów i podróży innymi środkami komunikacji miejskiej. Myślę, że cel ten w wielu aspektach został spełniony. Tobi zazwyczaj przesypia drogę, albo wchodzi pomiędzy moje nogi i siada, obserwując różnych ludzi (został tak nauczony, by nie zajmować dużo miejsca, to na prawdę bardzo pomocne ;) ), chociaż bywają takie momenty gdy nie może się uspokoić i ciągle stoi, bądź się wierci. Kolejnym aspektem było poznanie nowych psiarzy z ich psami. Myślę, że to wyszło nawet lepiej niż podróże komunikacją. W te wakacje przez pewien bardzo nieprzyjemny wypadek, musiałam bardzo uważać na psy spotykane, więc spacerowaliśmy tylko ze 100% bezproblemowymi psami w relacjach psich, aby psu przypadkiem pieski nie przestały się podobać. Myślę, że dzięki temu jest nawet lepiej, niż kiedyś, Potrafi bawić się, czy obwąchać z obcym owczarkiem niemieckim, a akurat do tej rasy ma uraz, może z dzieciństwa. Poza tym, zaczęliśmy umawiać się na wspólne treningi w ramach ćwiczeń w rozproszeniach, ale o tym za chwilę.
2. Trening
W poprzednim poście wspominałam, że wakacje stawiamy pod znakiem agility, a wyszło... trochę inaczej. Do wyjazdu na pewien obóz, rzeczywiście, katowaliśmy agility cały czas, gdy takowy się znalazł ;). Jednak na obozie, na który pojechałam z zamiarem "nic nie robienia" i ew. dawki teorii, porządnie uzupełniliśmy braki w podstawach. Dzięki temu udało mi się wyćwiczyć z psem jaśniejszą komunikację w obedience, oraz zaczęłam inaczej do niego podchodzić. W sekrecie zdradzę, że już niedługo rozpoczynamy indywidualne treningi. Jeśli chodzi o zawody agility, to wystartowaliśmy w nich bardzo na dziko i wiedząc to, jestem zadowolona z wyniku, chociaż teraz pewnie byłby zupełnie inny, a nie minął od nich nawet miesiąc. Spotykaliśmy się również co tydzień na wspólnych treningach ze znajomymi.
3. Blogger
Myślę, że na ten punkt nie muszę poświęcać dużo czasu. Podczas wakacji nie pokazał się ani jeden post, jednak przygotowania do ważnego egzaminu, oraz rozpaczliwe próby chociaż minimalnego przygotowania się do zawodów pochłonęły cały mój czas.
4. Naprawianie podstaw
Jeśli chodzi o ten punkt, to jestem bardzo zadowolona z efektów. Pies dalej miewa dni, gdy stanowczo odmawia jakiejkolwiek współpracy, jednak patrząc na początek wakacji, to nie spodziewałam się takiego postępu. Myślę, że jest lepiej niż przed wakacjami, chociaż ciężko ocenić mi to na podstawie dzisiejszego dnia, ponieważ był to jeden z tych "gorszych", chociaż nadal dobry.
Lipiec
Podczas tego miesiąca właściwie za dużo się u nas nie działo. Musiałam opuścić psa na prawie 3 tygodnie, jednak ostatni tydzień był idealnym przygotowaniem przed obozem, o którym za chwilę ;).
Sierpień
Sierpień był wyjątkowo pracowitym miesiącem. Na samym początku udaliśmy się na obóz z Ewą Kiryk. Pojechałam tam z nastawieniem na aktywny wypoczynek nad morzem, jednak nie zakładałam, że faktycznie nauczę się czegoś przydatnego, ponieważ obóz był skierowany do osób dopiero rozpoczynających przygodę z psimi sportami. Byłam w wielkim błędzie. Ewa dobierała poziom do każdego teamu indywidualnie, pokazała nam, jak bardzo nasza praca, zwłaszcza w obedience jest nieczytelna przez brak markerów. Wyrobiliśmy je i zdecydowanie ułatwiły treningi. Poza tym dużo pracowaliśmy nad motywacją oraz biegaliśmy proste torki i nauczyliśmy się kilku sztuczek przydatnych do obedience. Wtedy również nadszedł czas pierwszego spotkania Rudego z kennelem. Żałuję, że nie wprowadziłam go wcześniej, ponieważ na obozie był dość zdezorientowany sytuacją.
Reszta tego miesiąca minęła nam na ćwiczeniu z psem elementów obedience zaczętych na obozie, oraz przygotowywaniu się do zawodów.
No i nastąpił ten dzień, 26 sierpnia pojechaliśmy do klubu Juhuu na nasz debiut w zawodach treningowych. Pierwszy tor był bardzo prosty, jednak pies na początku nie za bardzo rozumiał, że w tym miejscu będzie biegać agility, więc miałam problem z rozpoczęciem przebiegu. Poza tym, niezbyt ufałam psu (niepotrzebnie) i w ogóle go nie wysyłałam, trzymałam się blisko przeszkód, pomimo, że nie jest psem, który nie umie się wysyłać. Dodatkowo stres wziął górę i pierwszy bieg zakończyliśmy dwoma błędami oraz dwoma odmowami, z mojej winy, ponieważ niewyraźnie pokazywałam psu przeszkody, bardzo mało do niego mówiłam, chociaż zazwyczaj, na treningu ciągle to robię. Później, torki były coraz trudniejsze, a pies coraz bardziej zmęczony upałem. Również przez to chyba coś przeskoczyło nie tam gdzie trzeba w tej rudej główce, i gdy wysyłałam go do stacjonat, on po skoku robił obrót i skakał drugi raz tą samą przeszkodę. W taki sposób zaliczyliśmy w kolejnych biegach piękne dwa DIS-y. Poza wynikiem, byłam (i dalej jestem!) bardzo zadowolona z psa, w takim dużym skupisku psów, mogłam rozgrzać go bez smyczy, a on był skupiony, jak i również w ogóle nie rozpraszał się podczas biegów, a po nich, czekał na nagrodę. Niestety dał się we znaki upał, oraz brak kennelu. Mimo to jestem bardzo dumna z psa.
Fot. Karina Karsznia |
To chyba na tyle,
do kolejnego posta
Ania & Tobi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz